Jeden muzyk więcej = jeden żołnierz mniej
Pierwsze bliskie spotkanie ze śmiercią nadchodzi rankiem. Na szczęście tym razem tylko w opowieści. Benek przedstawia im Koquego, który kiedyś chory pojechał do szpitala. Tam stwierdzili zgon. Błąd medyczny? Chwilowe zatrzymanie akcji serca? Opatrzność? Nie wiadomo, ale najważniejsze, że teraz przed nimi stoi i z uśmiechem wita się ściskając rękę.
Jeszcze wtedy nie wiedzieli, że w podobnym nastroju spędzą kolejne dwa dni.
Ich domem na najbliższe noce jest szkoła muzyczna Benka, która została wybudowana w 3 lata. Budował ją on sam z pomocą uczniów i miejscowej ludności. Jednak szkoła jest tylko fundamentem dla jeszcze większych planów, o których Benek zdecyduje się opowiedzieć kolejnego dnia.
Tymczasem oglądają budynek. Przed jednym z wejść wisi tabliczka “#one musician more, one soldier less”. Benek ma głowę do haseł chwytających za serce i opisujących nastroje polityczne w kraju. One w idealny sposób tłumaczą cel tej szkoły – bycie antidotum na wojnę. Benek wierzy, że każda osoba, która dotknie instrumentu, w przyszłości nie sięgnie po broń. Przez szkołę przewinęło się już około 300 absolwentów, kolejna setka czeka. I tym sposobem w Republice Środkowoafrykańskiej jest najprawdopodobniej 400 żołnierzy mniej.
Wchodzą do prowizorycznego studia nagrań, złożonego z mikrofonu i ścian wygłuszonych starymi materacami. Pateckiemu towarzyszy ekipa z 2115 – nic dziwnego, że w takim środowisku sam zapragnął spróbować swoich sił w muzyce. I zaczął nawijać:
Wsiadałem do samolotu, widziałem parę dzikich kotów. Poszły za mną i zaczęły grać, a ja Wam na to: idźcie spać.
Jedynym ratunkiem dla jego kariery muzycznej pozostaje stwierdzenie “Praktyka czyni mistrza”.
Przypadkiem uratowali jej życie
Benek chce im pokazać skąd czerpie piasek na budowę. Pod względem surowców szkoła jest naprawdę dobrze położona – mają też dostęp do kamieni, drutu, stali. Jednak wydobycie piasku wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce. Gdy docierają na miejsce witają ich dzieci. Pracują tu.
Stary, ja byłem w podstawówce i mama bała się mnie puścić do szkoły 20 minut z buta – mówi Kuba. A co dopiero pracować.
Rodzice doskonale wiedzą, gdzie są ich dzieci. Czasami pracują z nimi, ale to nie jest reguła. Po terenie oprowadza ich 10-latek, który jest głównym dowodzącym w grupie młodszych pracowników.
To nie jest praca dorywcza. Są tam praktycznie codziennie, bo każdego dnia ktoś przyjeżdża po piasek. I jak mają znaleźć czas na chodzenie do szkoły?
Tego dnia chcą odwiedzić jeszcze dużo innych miejsc, więc wsiadają do auta i jadą dalej. Kolejnym przystankiem jest klasztor, w którym mieszka Benek. Pokazuje im swój pokój, przy okazji opowiadając, jak Archanioł uratował go dwa razy. To ich drugie bliskie spotkanie ze śmiercią tego dnia – na szczęście wciąż w opowieściach.
Jednak kolejne miejsce ich nie oszczędza. Właśnie wjeżdżają do szpitala w Maigaro prowadzonego przez włoskie siostry. Tam okazuje się, że jest pilnie potrzebna krew. Jedna z kobiet ma ciążę pozamaciczną. Płód trzeba usunąć. Ciężarna musi przejść operację, jednak ze względu na niską hemoglobinę, potrzebna jest krew do operacji. Lekarz pokazuje ostatni worek z krwią, jaki im został. Z taką małą ilością nie są w stanie przeprowadzić operacji.
I wtedy podejmują decyzję – ten kto może, oddaje krew. Majki z 2115 ma uniwersalną grupę 0, więc bez wahania siada w fotelu. Trzeba sprawdzić, czy Kuby krew też się nadaje. Po chwili do jego ręki również jest wbijana igła. W szpitalu znaleźli się przez przypadek i tym samym najprawdopodobniej uratowali kobiecie życie.
Każda oddana krew musi zostać przebadana. Sprawdzają między innymi obecność wirusa HIV. Majki i Kuba dostają pieczątkę “negatywny” – są zdrowi. Co nie jest częste w tym kraju – lekarze opowiadają, że w tygodniu mają od kilku do kilkunastu pacjentów chorych na AIDS i wirusowe zapalenie wątroby typu B. Z malarią, to już trzy choroby, które zabijają obywateli Republiki Środkowoafrykańskiej.
Ty też możesz pomóc
Po południu jadą na występ – Chór Dziecięcy z pobliskiej wioski prezentuje im tradycyjny taniec praktykowany od pokoleń. Po występie, od razu zostają zaproszeni do zabawy. I tuż po tym jak Kuqe niszczy bęben, a Kuba wlatuje dronem w drzewo, podejmują decyzję – zapraszają Chórek Dziecięcy do najnowszego kawałka rapera.
Już następnego dnia dzieci przyjeżdżają do szkoły muzycznej, gdzie nagrywają chórki. Tyle talentów, uśmiechów, wdzięczności. Ta atmosfera ponownie pobudza zmysł muzyczny Pateckiego i wlatuje kolejny freestyle – jeszcze lepszy od poprzedniego:
Dobrze proszę Państwa, jedziemy na wioskę, będziemy tam tańczyli tańce e hej hej hej.
W tym momencie stwierdzenie “Praktyka czyni mistrza” traci na swoim znaczeniu.
Dzieci nagrywają wokal do piosenki Kuqe dodając pięknego, nietypowego brzmienia. Wiedzą co robią. Dzięki temu każdy kto będzie słuchał piosenki, będzie miał ciarki. I za tą całą pracę dzieci chcą tylko jedną rzecz jako zapłatę – wspólny posiłek. Aby mogły się najeść. Dla nas: tylko tyle. Dla nich: aż tyle.
Gdy chórki są nagrywane, a jedzenie przyrządzane, śmierć ponownie przypomina o swoim istnieniu – jedna z uczennic szkoły, która wczoraj pokazywała im swoją muzykę, nagle się źle poczuła. Majki i Benek jadą z nią do szpitala. Dziewczyna na szczęście daje radę, chociaż problem dotyczy narządów wewnętrznych.
Gdy Kuba pyta się o stan ciężarnej kobiety, której wczoraj oddawali krew, niestety nie dostaje odpowiedzi. Nie było czasu się dowiedzieć.
Tam trzeba było walczyć o wszystko, o lekarza, o klucz do apteczki. Benek jechał po pielęgniarkę, a ja nosiłem tę dziewczynę – Majki opisuje realia panujące w szpitalu.
Gdyby mógł, wszystko by wziął na siebie, żeby pomóc. Ale w prawdziwym życiu nic nie może zrobić.
Po powrocie ze szpitala, Benek w końcu decyduje się opowiedzieć o dalszych planach na rozwój szkoły muzycznej. Kupili działkę. Chcą na niej postawić pierwsze w Republice Środkowoafrykańskiej prawdziwe studio nagrań. Tak, aby dzieciaki mogły się rozwijać, a dziedzictwo kulturowe przetrwało. W całym kraju nie ma takiego studia, tradycyjne pieśni nie mogą być utrwalane, a ludzie nie mogą realizować swoich marzeń. Ten budynek w końcu to umożliwi.
Jak sam Kuba przyznaje, tego do końca nie było w planach, ale fakt, że w całym kraju nie ma studia nagrań, które w Polsce znajdziemy praktycznie w każdym mieście, jest niewyobrażalny. Dlatego postanowili otworzyć razem z Kuqe zbiórkę, tak aby każdy kto chce pomóc, miał taką możliwość.
Wierzę, że ta historia też Was urzekła, bo nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej – stwierdził Patecki.
I jak to podsumował Kuqe:
Nie bądź sknerą, wpłać tę złotówkę.
aktualności
Challenge, zabawa, hulanki i swawole.