Kraj objęty wojną od ponad 30 lat

To kraj, który od ponad 30 lat jest destabilizowany przez konflikty. Zwiedzanie go może być ciężkie i bardzo niebezpieczne na własną rękę. Dlatego warto mieć jakiegoś sprawdzonego przewodnika – idealnie jeśli będzie można się z nim dogadać w rodzimym języku lub po angielsku. I tutaj przychodzi z pomocą brat ciotki sąsiada Twojej matki. Patecki zna Kuqego z 2115. W 2115 pracuje Agata, która jest prawniczką. I wreszcie Agata zna Benka, czyli polskiego misjonarza, który mieszka w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie prowadzi szkołę muzyczną. Jaka jest szansa na taką znajomość? Nie wiadomo, ale nie mogli trafić na lepszego przewodnika.
Data: 16.07
Cel: Republika Środkowoafrykańska

“Jak jakiś urzędnik państwowy narozrabiał, to go za karę wysyłali do centralnej Afryki. Wszyscy chcieli być blisko morza. Nie było łączności. Jak kogoś tu wysyłali to był pół roku bez wiadomości.”
Oczywiście teraz dostęp jest prostszy, wystarczy wsiąść w kilka samolotów. Ale czy to oznacza, że każdy człowiek powinien tam jeździć? Nie. Ale im trudniejsze wyzwanie dla Pateckiego, tym lepiej. Tylko, że on sam nie był świadomy niebezpieczeństw, jakie mogą go spotkać w tym trudno dostępnym kraju.

Panie i Panowie, witajcie w Republice Środkowoafrykańskiej.

Nietypowe powitanie

To kraj, który od ponad 30 lat jest destabilizowany przez konflikty. Zwiedzanie go może być ciężkie i bardzo niebezpieczne na własną rękę. Dlatego warto mieć jakiegoś sprawdzonego przewodnika – idealnie jeśli będzie można się z nim dogadać w rodzimym języku lub po angielsku.
I tutaj przychodzi z pomocą brat ciotki sąsiada Twojej matki. Patecki zna Kuqego z 2115. W 2115 pracuje Agata, która jest prawniczką. I wreszcie Agata zna Benka, czyli polskiego misjonarza, który mieszka w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie prowadzi szkołę muzyczną. Jaka jest szansa na taką znajomość? Nie wiadomo, ale nie mogli trafić na lepszego przewodnika.
Po trzech lotach i tysiącach kilometrów – jest. Wita ich z otwartymi ramionami mówiąc piękną polszczyzną na obcym kontynencie – Benek misjonarz. Jeden z najbardziej wyluzowanych duchownych, jakich można spotkać, co będzie potwierdzał każdy kolejny dzień podróży.
Wchodzą do auta terenowego i wtedy się zaczyna. Ledwie pocałowali afrykańską ziemię, zaciągneli się dusznym i wilgotnym powietrzem, a już słyszą: trzeba uważać na Rosjan. Przyjechali tu kręcić biznes, bo są diamenty i złoto. Nie lubią kamer, od razu myślą, że jesteś szpiegiem (na szczęście Patec przyjechał tu tylko kręcić film, więc nie ma się czym martwić). Jak rozpoznać Rosjan? Zawsze zakrywają twarz. I mogą zabić.
O dziwo, to nie było najgorsze przywitanie z jakim Kuba się spotkał.
Dojeżdżają do miejsca, w którym spędzą pierwszą noc i wita ich… małpka! Od razu można odczytać to za dobry znak – w końcu Kubie małpki towarzyszyły już w wielu wyprawach – w tym także na Evereście. Po szybkim ogarnięciu, tańcach w deszczu (tak tak, w Afryce też pada) przychodzi czas na kolejne optymistyczne wieści od Benka – tym razem tematem jest malaria.
To jedna z najpoważniejszych chorób dotykających ludzi na świecie. Są na nią leki, jednak dla obywateli biedniejszych krajów nie są łatwo dostępne. Jej wpływ jest zauważalny między innymi właśnie w Republice Środkowoafrykańskiej. Dlatego trzeba być szczególnie uważnym na gorączkę, która jest pierwszym objawem – potrafi trwać tygodniami.
– Pierwsza malaria jest najgorsza. Potem się człowiek przyzwyczaja – podsumowuje Benek, który sam malarię przechodzi 3-4 razy w roku.
Niezbyt to pocieszające, bo przecież oni zachorowaliby na nią pierwszy raz. Kuqe, który chyba na serio odebrał przywitanie przez małpkę jako dobry znak od losu, zaczyna zbierać zakłady o to, że nic go nie ugryzie. Nie o to, że nie zachoruje – tylko, że nic nawet go nie dziabnie. Nie poznacie większego optymisty.

Przeżycia, w które nie chcesz wierzyć

Resztę dnia spędzają w towarzystwie pysznego jedzenia i opowieści Benka. Nie optymistycznych, tylko prawdziwych. Zaczyna się już w drodze do restauracji, gdy jadą za Błękitnymi Hełmami. A w knajpie przy piwku historie same płyną. Rozmowa dotyczy głównie sytuacji w kraju, w którym Benek mieszka ponad dekadę. Człowiek po spędzeniu tylu lat w takich warunkach już nigdy potem nie będzie narzekał na małe niedogodności, jak woda gazowana, której nie lubi. Będzie cieszył się, że ta woda w ogóle jest. Ale nie wszyscy wytrzymują takie życie i ciągły stres. Życie, w którym nigdy nie wiedzą, kiedy uzbrojeni ludzie przejeżdżający przez wioskę zaczną strzelać do cywilów. Uciekają nawet lekarze, tak jak ten jeden, który zostawił kobietę z otwartym brzuchem na stole operacyjnym podczas cesarki i pobiegł do lasu. Ze strachu? Nie nam to oceniać.
To w ludziach siedzi. Widzą te wszystkie okropne rzeczy, które się dzieją naokoło nich – zabójstwo brata, zgwałcenie ciotki, strzelanie do bezbronnych cywilów, dzieci z wnętrznościami wypchniętymi na zewnątrz ciała przez kule, porwania polskiego misjonarza, rabunki i kradzież wszystiego, co da się przemieścić. Ciągły strach.
Benek chce pomagać dzieciom, które muszą żyć w takiej rzeczywistości – i to robi. Przykładem jest jego najzdolniejszy uczeń Matara, który uczy się obecnie w jednej z najlepszych uczelni muzycznych na świecie – w Bostonie. A przed poznaniem Benka nie marzył nawet o zostaniu muzykiem. Bo w tym kraju nie ma miejsca na takie marzenia. Ale nie musisz być najlepszy, by dać upust emocjom przez muzykę, zapomnieć chociaż na chwilę o tym wewnętrznym głosie przywołującym tragiczne wspomnienia. Czasami wystarczy sama melodia.
I tak popijając piwko, przeplatając ciężkie, niewyobrażalne doświadczenia nerwowymi żartami na rozluźnienie atmosfery, kończą swój dzień pamiętając o haśle, którym kieruje się Benek w swojej misji – “Instrumenty zamiast broni”.

Inny sens, inne życie

Są po kilkunastogodzinnej podróży, dobrym jedzeniu i ciężkich historiach – każdy normalny człowiek spałby po takim dniu do oporu. Ale nie Kuqe, który budzi Pateckiego o 5 rano, by obejrzeć tutejszą modlitwę. Cel szlachetny, ale wciąż nie uzasadniający tak wczesnej godziny. Głośna i piękna symfonia egzotycznych ptaków rozbrzmiewająca ponad pieśniami modlitewnymi trochę wynagradza tak wczesną pobudkę.
Po śniadaniu od razu wyruszają w trasę do kolejnej miejscówki. Po drodze stojąc w korku kupują uliczne jedzenie – nie muszą wysiadać z auta, pieczywo jest im podawane pod sam nos przez otwarte szyby samochodu. Widzą też auto, z którego z każdej strony wystają ludzie, niczym kolce u jeża, a Twardy dostaje dodatkową robotę zastępując Pateckiemu poduszkę. Żyć nie umierać.
Cel na dziś: teledysk do najnowszej piosenki Kuqego. Na początku nagrają coś nad wodospadem. Już w drodze do niego lokalna społeczność zaczyna angażować się w klip. Kontynuują nagrywanie w pobliskiej wiosce, gdzie do polskiego kawałka zaczynają tańczyć nawet dzieci.
I wtedy dzieje się to, co miało się nie wydarzyć – Kuqe zostaje ugryziony. Drugiego dnia. I tym sposobem stracił 5 stów, bo o zakładzie mówił na serio. Ale spokojnie – nic nie jest w stanie zdusić jego optymizmu. Chociaż pytanie “I co, będę miał malarię od razu?” zadaje szybciutko.
Kolejnym przystankiem w podróży jest dom brata Kordiana Merty, który wita ich zapachem polskiego obiadu jak u babci – jest nawet mizeria! Człowiek leci 2 tysiące kilometrów na inny kontynent, ale polska kuchnia wszędzie za nim pójdzie.
Przy obiedzie poznają historię brata Kordiana, który w Afryce żyje od ponad 30 lat. Był na miejscu, gdy Jopseph Kony zaciągał dzieci do swojej armii. Zmuszał ich do zabijania kogoś, kogo znały. Tylko w jego parafii zginęło 500 dzieci. Dwa razy musiał uciekać na czworakach, gdy kule świstały mu nad głową. Pomimo takich przeżyć nie boi się śmierci. Wierzy w życie po życiu i w to, że to wszystko ma inny sens. Najbardziej tylko bał się jak jego mama zareaguje na wiadomość o jego śmierci.
Gdy żegnają się z bratem Kordianem i zbierają się do dalszej podróży dostają wiadomość, której nikt w Republice Środkowoafrykańskiej nie chce dostać. A Benek przecież ostrzegał. Okazało się, że Rosjanie zauważyli ich drona. Oczywiście, że pomyśleli, że to mogą być szpiedzy. Jest strach, że będą mieć kłopoty, ale jakimś cudem sytuacja zostaje zduszona w zarodku.
Po 4 godzinach podróży nadszedł czas na postój. A na nim jedzenie. Miejscowe, uliczne. Benek mówi, że dobre, ale jak ktoś jest delikatny to lepiej niech nie je. Cóż, Twardy będzie chodził głodny.
Po małej pomocy (czytaj: przeszkadzaniu) miejscowym w przenoszeniu ciężkich pakunków i stratowaniu dziecka przez Kuqego, jadą prosto do Bouar, gdzie zasypiają w towarzystwie nietoperzy latających nad głowami. Afryka przywitała ich łagodnie.

aktualności

Sprawdź wpisy z tej podróży

Patec Wariatec
Patec Wariatec

Challenge, zabawa, hulanki i swawole.

Zobacz najnowsze odcinki na kanale:
ANTARKTYDA: PINGWINY CESARSKIE [ODCINEK 1/3]

ANTARKTYDA: PINGWINY CESARSKIE [ODCINEK 1/3]

OSTATNI SPRAWDZIAN (7 dni do Antarktydy)

OSTATNI SPRAWDZIAN (7 dni do Antarktydy)

OBIAD W CHILE ZA 20 ZŁ vs 1000 ZŁ! 🇨🇱 (TEST RESTAURACJI)

OBIAD W CHILE ZA 20 ZŁ vs 1000 ZŁ! 🇨🇱 (TEST RESTAURACJI)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kraj objęty wojną od ponad 30 lat