Małe kroki i duże wyzwania – obóz treningowy w Alpach

Przygotowania do wyprawy na Mount Everest obejmują sześciodniowy obóz treningowy w Alpach, gdzie uczestniczą intensywne treningi kondycyjne, wspinaczki lodowe i techniki wspinaczkowe. Pierwszego dnia planowane jest zdobycie szczytu Wildspitze na nartach, co stanowi cenne doświadczenie skitouringowe. Drugi dzień poświęcony jest na wspinaczkę po lodospadach, co jest emocjonujące i technicznie wymagające. W kolejnych dniach treningi kontynuowane są w Dolomitach, gdzie ćwiczone są umiejętności poszukiwania osób zaginionych w lawinie. Pomimo trudnych warunków atmosferycznych, intensywny trening i zmagania z naturą przynoszą satysfakcję i przekonanie o dobrej formie przed głównym celem, jakim jest Mount Everest.
Data: 02.03.2024
Cel: ALPY

Jak wiadomo, przed nami wyprawa na Mount Everest. Ciągle trenuję, jednak same treningi siłowe i wyjazdy w Tatry nie wystarczą, by osiągnąć szczyt moich możliwości. Przed nami sześciodniowy obóz treningowy w Alpach. Czekają na nas treningi kondycyjne, wspinaczki lodowe, techniki oraz wiele innych wymagających rzeczy. Na obozie będzie towarzyszył nam Karol, trener uczestniczący w przygotowaniach od początku, oraz Sławek – przewodnik wysokogórski IVBV (w skrócie megakozak). Cóż, rozgrzane? Ruszamy!

Pierwszego dnia atakujemy Wildspitze, drugi największy szczyt w Austrii, który osiąga 3768 m n.p.m. Zdobędziemy go na nartach. Nie zamierzam być jak Bargiel, który zjechał z K2, jednak skitouring jest bardzo wartościowy treningowo. Dzięki dodatkowemu obciążeniu na nogach jest trudniej, co pozwala dostawać się w mniej dostępne miejsca. I mamy to! Treningi, dieta i górskie wyprawy zweryfikował alpejski szczyt, a po pięciu godzinach skitouru i hikingu jesteśmy na mecie (dzisiejszej mecie).

Podczas drugiego dnia zmierzymy się z lodospadami. Po szybkim przeszkoleniu rozpoczynamy trening. Jest to niesamowita i bardzo emocjonująca forma wspinaczki, a fakt, że wszystko dzieje się na lodzie, dodaje adrenaliny. Łączymy naturę ze sportem. Czego chcieć więcej? Wspinaczka po lodospadzie okazuje się strzałem w dziesiątkę, dlatego fantastyczną informacją jest, że trzeciego dnia również będziemy ją kontynuować. Po krótkiej przeprawie osiągnęliśmy szczyt lodowej ściany i zaczęliśmy testować trudniejsze, bardziej wymagające drogi. Dodatkową atrakcję gwarantuje trener – wchodzenie bez czekanów oraz nauka wkręcania śrub w lodospad.

Trening był udany, więc czas na odpoczynek. Jak wybieramy aktywności na następny dzień? Najważniejszym aspektem są zagrożenia lawinowe, a raczej ich brak. W internecie łatwo można sprawdzić, czy w danym miejscu będziemy bezpieczni.

Następnego dnia udajemy się do Dolomitów, przez wielu uważanych za jedne z najpiękniejszych gór świata. Podczas wyprawy zmierzymy natlenienie moich mięśni. Dzięki przetartej ścieżce trasa jest łatwiejsza do pokonania. Ważnym aspektem dzisiejszego treningu jest przeszkolenie z poszukiwania osób zaginionych w lawinie. Do przeprowadzenia takiej operacji potrzebne są trzy rzeczy: sonda lawinowa, łopata i detektor. Dzięki detektorowi jesteśmy w stanie określić położenie ofiary, sonda umożliwia znalezienie dokładnej lokalizacji. Kiedy mamy wszystkie informacje, zaczynamy wykopywać człowieka spod śniegu.

Pomimo tego, że do szczytu zostało nam 50 metrów, postanowiliśmy zakończyć wyprawę. Zmagaliśmy się z coraz silniejszym wiatrem, a przecież trzeba jeszcze zejść. Nie ma co kusić losu, jutro też przecież jest dzień i kolejny trening.

Poranek na obozie treningowym zawsze wygląda tak samo. Jestem zmęczony, obolały, ale do Mount Everestu zostało już tylko 39 dni. I właśnie ta myśl motywuje najbardziej do działania. Przez duże zagrożenie lawinowe nie udało nam się znaleźć lepszej miejscówki niż 1200 metrów przewyższenia. Nie oszukujmy się – takie wysokości już nie są dla mnie wyzwaniem, ale też przynoszą dużą frajdę. Może to i lepiej, ponieważ przed nami ostatni, najtrudniejszy dzień. Po wjeździe gondolą pod szczyt czeka nas ostra wspinaczka. Trudno jest oddać wszystkie emocje tekstem lub filmem, jednak kapryśna pogoda pomagała podwyższyć poziom treningu, także treningu charakteru. Raz jest lepiej, raz gorzej. Dobrze jest być na szczycie.

Po sześciu dniach intensywnych treningów w zimnym śniegu, lodzie i z ciężkimi nartami na nogach, zmęczenie daje się we znaki. To była wspaniała przygoda, a przede wszystkim kolejne cenne doświadczenie. Wyprawy utwierdziły nas w przekonaniu, że jestem w dobrej formie, by wspinaczka na Mont Everest zakończyła się sukcesem. W końcu ćwiczę z najlepszymi towarzyszami na świecie.

aktualności

Sprawdź wpisy z tej podróży

Wspieraj naszą podróż na Patronite:
Dziękuję za Twoje wsparcie!
Zlokalizuj mnie satelitarnie:

Małe kroki i duże wyzwania – obóz treningowy w Alpach